(A note to my English speaking readers: you may consider subscribing to my Substack newsletter, From below the surface, where I publish in English and where I promise to publish an English version of this post very soon).

Sporo czasu upłynęło od mojego ostatniego wpisu – prawie trzy miesiące. Właśnie, czas. Wszystkie choroby i formy szaleństwa z nim związane. Że się nie zdąży. Że za mało. Że pędzi. Że dedlajny. Że albo niepomiernie się skraca, albo równie nie do pojęcia wydłuża. W międzyczasie chciałam napisać o wielu rzeczach – w tym kolejną odsłonę z cyklu “krytycznie o AI”, zwłaszcza po bardzo owocnej wymianie na seminarium “Reframing Resistance to AI” organizowanym online przez Liz Losh w kwietniu i naszym ponownym spotkaniu na konferencji Electronic Literature Organization w Toronto dwa tygodnie temu. Trochę bronię się przed tym tematem, bo bardzo rozległy i wymagający totalnego zaangażowania, a mnie ciągnie zdecydowanie w inną stronę – z drugiej jednak strony paląca potrzeba krytycznej teorii AI wymaga wielu rąk na pokładzie, w tym biegłych w krytycznej analizie dyskursu kapitalizmu cyfrowego. Na szczęście, od niedawna jest znakomita Humanistyka.dev Marcina Wilkowskiego, którą gorąco polecam. Mam nadzieję, że niebawem ukaże się książka podoktoratowa Marcina o historii polskiego webu. Autor wspaniałomyślnie udostępnił mi plik przed inną konferencją online, Digital Past and Futures: Internet Histories, Digital Interculturality, and Reimagining Digitality, na której mówiłam o historii polskiej kultury cyfrowej. Więc to będzie – kiedyś. Niebawem. Przy sprzyjających warunkach (odpowiedniej glebie, nasłonecznieniu, opadom).
Właśnie. Te mijające miesiące sporo nauczyły mnie o słuchaniu rozdźwięków. W ich centrum sytuuje się czas. Sformułowanie tego “centrum” stało się możliwe na ostatnim etapie dzięki rozmowom z dwoma stażystkami Biotopu Lechnica, w którym latem prowadzimy program stażowy (szczegóły tutaj, choć muszę też od razu dodać, że lista osób na to lato jest już zamknięta). Z Adą Markowską, kuratorką z krakowskiej Galerii Shefter sporo rozmawialiśmy o kuratorowaniu i praktykach postartystycznych. To zresztą kolejny dla mnie trop prowadzący do myślenia o tym co robię w kategoriach bliższych kuratorowaniu niż tradycyjnym formom akademickim. A dzisiaj Dominika Nowicka, doktorantka filmoznawstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, przyniosła ten oto cytat z Dereka Jarmana: “Ogrodnik kopie w odmiennym czasie, bez przeszłości czy przyszłości, początku czy końca. W czasie, który nie rozszczepia dnia godzinami szczytu, przerwami obiadowymi i ostatnim autobusem do domu. Kiedy wchodzisz do ogrodu, wstępujesz w ten czas – momentu wejścia nigdy nie da się zapamiętać. Krajobraz wokół ciebie zostaje przemieniony. To tutaj znajduje się ‚amen’ po modlitwie.” (D. Jarman, Współczesna natura, przel. P. Świerczek, Wydawnictwo Ha!Art 2023, S. 52).
I to mi uświadomiło, czym właściwie jest Biotop Lechnica. Stał się nie tylko głównym locus mojej własnej praktyki postartystycznej i akademickiej (wszelkie ujawnienia “na zewnątrz” są raczej jej echem), ale także infrastrukturą wyobraźni dla przyszłości. Dwa słowa: “infrastruktura” i “wyobraźnia” dla wielu osób zapewne słabo łączą się ze sobą. Już wyjaśniam. Zacznijmy od wyobraźni, która jest dla mnie faktem społecznym, nie zaś li tylko indywidualną ucieczką w fantazjowanie (to rozróżnienie zaczerpnęłam dawno temu od Arjuna Appaduraia). Dla Appaduraia, wyobraźnia jest “praktyką społeczną”.
“Już nie zaledwie fantazją (opium dla mas, których prawdziwa praca rozgrywa się gdzie indziej) ani zwyczajną ucieczką (od świata, którego zasady są definiowane przez bardziej konkretne cele i struktury), ani też kontemplacją (nieistotną z punktu widzenia nowych form pożądania i podmiotowości), wyobraźnia staje się zorganizowanym polem praktyk społecznych i formą negocjacji między miejscami sprawczości [sites of agency] (jednostek) i globalnie definiowanymi obszarami możliwości.” (A. Appadurai, Modernity at Large. Cultural Dimensions of Globalization, University of MInnesota Press, Minneapolis i Londyn 1996, s. 31).
Oczywiście w warunkach lat 90. ten fragment był inaczej ramowany, w kontekście napięcia między tym, co indywidualne i jednostkowe oraz tym, co społeczne oraz intensywnej pracy wyobraźni przejmowanej przez (wtedy) globalizowany neoliberalny model kapitalizmu. Wcześniej, jeszcze w latach 80. o wyobraźni w jej aspekcie społecznym pisał Castoriadis (The Imaginary Institution of Society, MIT Press 1987). Niemniej jednak te słowa pozostają dla mnie ważnym punktem odniesienia we wspólnotowej, międzygatunkowej pracy kształtowania Biotopu Lechnica jako miejsca, w którym mogą powstawać scenariusze i modele przyszłych rozwiązań dla świata polikryzysu. Te rozwiązania są bardzo kontekstowe, a ich skala jest granularna. W tym sensie nie są skalowalne – w rozumieniu Anne L. Tsing (ten trop zawdzięczam seminarium Worldmaking in Ruptures and Rifts. Fabulating Pasts and Futures of Transscalar Coordinations prowadzonym przez prof. dr hab. Małgorzatę Sugierę i dr hab. Mateusza Borowskiego (Katedra Performatyki UJ), w jakim miałam przyjemność uczestniczyć między marcem i czerwcem). Tsing pisze, że skalowalność pojawia się wtedy, kiedy małe projekty stają się wielkimi bez zmiany natury projektu. Relacje aktorów i elementów w takim projekcie nie są transformacyjne (i transformujące). Na tym procesie opiera się w założeniu nieskończona ekspansja projektów biznesowych (i mają one oczywiście swoją historię w kolonialnej nowoczesności). Różnorodność kulturowa i biologiczna jest, zdaniem Tsing, wyłączona z projektowania skalowalności. Za sprawą takie właśnie projektowania procesów widzimy tylko “jednakowe bloki, gotowe do dalszej ekspansji.” Na tym opiera się także zatem to, co nazywa się “wzrostem” i to dlatego podstawową zasadą wpisaną w filozofie biznesu jest właśnie wzrost i rozwój za wszelką cenę. (A. L. Tsing, On Nonscalability. The Living World Is Not Amenable to Precision-Nested Scales, Common Knowledge, vol. 18, no. 3, 2012, s. 505, doi: https://doi.org/10.1215/0961754X-1630424)
Praca nad nieskalowalnością wymaga się wyobraźni jako faktu społecznego i… materialnego. Tym właśnie jest Biotop Lechnica: budową infrastruktury takiej właśnie wyobraźni. Bo przecież nie łudzimy się, że zostaniemy rolnikami organicznymi i w całej tej pracy wcale nie chodzi o uprawę ziemi. To raczej wsparcie dla eksperymentowania ze współbyciem z miejscem, które przekształca się w schronienie, ostoję i refugium różnorodności (nie – rezerwat), w świecie, w którym procesy jej rugowania nieustannie się nasilają. Czasem przybierają formę retorycznego jej wspierania, co jednak pozostaje zasłoną dymną (w lepszym przypadku) lub greenwashingiem (w gorszym).
I na tym właśnie polega to terenowe laboratorium praktyki postartystycznej, któremu poświęcam znaczącą część energii – najmocniej w lecie, bo między początkiem lipca a końcem sierpnia mniej więcej co tydzień gościmy kolejne osoby stażujące, które chcą uczyć się wraz z nami.